czwartek, 10 lutego 2011

Last Dance

Last Dance

Pamiętam, trzymał mnie wtedy za rękę. Czułam, że wiedział. To był koniec marzeń, przecięta nożycami wypadku nić, która miała być tak łatwą drogą do celu. Pamiętam dzień przed, który był najważniejszy w moim życiu. Ja wraz z przyjaciółkami na scenie, wszyscy bliscy na widowni czekali, aż w końcu zaczniemy. Na widowni zasiadali również ludzie, którzy mogli zadecydować o naszej przyszłości. Zaczęłyśmy. Wszystko wskazywało na to, że ten taniec będzie najlepszym, jaki kiedykolwiek udało nam się pokazać. Jedna pieprzona suka zepsuła to wszystko. Jedna z figur nie wyszła tak, jak powinna. Zaczął się koszmar, którego już nie pamiętam, opowiedziała mi o nim jedna z nas. Zapalone szybko światła, wszyscy zamarli. Kałuża krwi na scenie, na której dziewczyny próbowały powstrzymać wymioty, mdlenie. Jedna, najprzytomniejsza odezwała się. 

- Po jaką cholerę podchodziłaś tak blisko sceny?! Zobacz, co się stało! 
Najwyraźniej wszystkie dziewczyny miały nadzieję, że ta, do której padło to pytanie, zaleje się łzami krzycząc, że to przypadek, że żałuję, że to nie było zamierzone. Nie, nie zrobiła tego. Uśmiechnęła się tylko, jakby chciała przekazać, że stało się tak, jak chciała. 
- Ty szmato ! - krzyknęła jedna z dziewczyn. 
Sprawczyni wypadku odwróciła się tylko pokazując im, że gdzieś ma ich i mnie, leżącą właśnie na scenie, zemdlałą. Ktoś musiał wezwać wcześniej karetkę, bo gdy się ocknęłam właśnie zabierali mnie na noszach ze sceny. Odwróciłam głowę w stronę dziewczyn, które całe zalane łzami trzymały się za ręce. 
- Kocham was. - Szepnęłam i odwróciłam głowę, by już na nie nie patrzeć. Coś jakby nóż trafił w moje serce. A co jeśli to koniec ? 
Jak się później okazało, był cały czas przy mnie. W szpitalu trzymał mnie cały dzień za rękę. 
- Kochanie, dzisiaj walentynki. Mam coś dla Ciebie. - wyszeptał wieczorem, gdy się w końcy ocknęłam, ponieważ w karetce znów zemdlałam. Byłam już po operacji, jak się potem okazało, nieudanej. Przyniósł mi różę, takie, jakich jeszcze w życiu nie dostałam. Były niebieskie, jedna obok drugiej. Jedna w pełni rozwinięta, jakby promieniała szczęściem. Druga mniej rozwinięta, lecz bardzo blisko tej większej, dzięki której rówież cieszyła się byciem. 
- To my. - powiedział. - Ty jesteś tą większą. Dokonałaś cudów. Zjednoczyłaś tyle dziewcząt, pokonałaś wszystkie przeciwności, osiągnęłaś cel, by wystąpić przed najważniejszą publicznością. Ja jestem tą mniejszą różą, dzięki tobie się rozwijam, dzięki tobie trwam. Bez Ciebie to nie ma już sensu. To, czyli moje życie. Chciałbym, żebyś wiedziała, że odkąd Cię zobaczyłem wiedziałem, że będziemy ze sobą zawsze. Zrobiłem coś, by być cały czas przy tobie i wcale tego nie żałuję. 



Już wiedziałam, że to koniec, że nadchodzi koniec. Łzy pociekły mi z oczu. Tak bardzo go kochałam. Czułam, jak powoli tracę siły. Ostatnim moim wysiłkiem wypowiedziałam słowa ` To był ostatni taniec, ty jesteś tym wiecznym, skarbie. ` i powoli zamknęłam oczy czując ciepłe promienie słońca, które właśnie wyszło po trzech tygodniach szarugi. 



Wycinek z gazety: 
Dzisiaj przeprowadziliśmy wywiad z jedną z przyjaciółek niedawno zmarłej dziewczyny i jej chłopaka, która niedawno trafiła do aresztu. To, czego się dowiedzieliśmy, jest szokujące. 
[...] 
Redakcja: Dlaczego to się stało w tym samym czasie? Dlaczego postanowił odejść razem z nią? 
Przyjacółka: Byli najwspanialszą parą, jaką znałam. Nie wiem w jaki sposób to zrobił, ale musiał kochać. Z tego co wiem przesadził z prochami. Gdy tylko zamknęła oczy on... nie mogę o tym mówić, po prostu połknął wszystkie tabletki nasenne jakie miał. Odszedł razem z nią, ona odeszła razem z nim. 
[...] 
Redakcja: To już ostatnie pytanie. Co Cię z nią łączyło? 
Przyjaciółka: Pomogła mi w życiu, pomogła mi się wybić z dna, które z każdym dniem się załamywało coraz bardziej. Przekazała mi całą swoją wiedzę, dzieliła się radością z życia. Dzięki niej mogę tutaj stać, dzięki niej mam zapewnioną przyszłość. Mówią, że przyjaźń... że to zaufanie, troska, szczerość. Jeśli to ma być przyjaźń, to ona zdecydowanie darzyła mnie i całą naszą drużynę czymś więcej, niż przyjaźnią. Jedna ją zdradziła. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie została oskarżona. Razem z dziewczynami nie mogłyśmy tego zostawić. Przeszłyśmy się do niej, siłą wyrwałyśmy ją z domu. Wcale się tego nie wstydzę i myślę, że żadna z dziewczyn również nie. Zaprowadziłyśmy ją do mnie. Żyletki w moim domu, to była codzienność. Dzięki mojej przyjaciółce, której nie ma tu już z nami, cholera, pozbierałam się z tego wszystkiego. Położyłyśmy tą sukę na łóżku plecami do góry. Wzięłam żyletkę i zaczęłam tworzyć to wspaniałe dzieło. Niedługo wypuszczą mnie z aresztu i oleje całą sprawę, ale ta szmata na zawsze będzie miała pamiątkę po tym co zrobiła - wielkie `LAST DANCE` wyryte na plecach, które nie boli tak na ciele, jak w duszy, kiedykolwiek tego dotknie. Nie mam nic do dodania. Do widzenia. 



1 komentarz: