poniedziałek, 2 maja 2011

Sukinsyn.

Wcale mnie nie wykorzystał, prawda?


Prolog.


Nie pamiętam istotnych faktów, nie pamiętam dialogów. We mnie pozostała jednak pustka, pustka w sercu, która powoli zarasta. Tego lata minie rok od końca naszej znajomości. Zostawił nie małe ślady w mojej psychice. Wpisał się do mojego życiorysu wielkim B. Nie walczę już z tym, by się go wyzbyć poddałam się. Jedynie zacieram wspomnienia.


***


Pewnego wiosennego dnia obudziłam się z nadzieją, że moje marzenie się spełni. Mój bliski znajomy przedstawił nas sobie niedawno, dzisiaj mieliśmy się spotkać. Znaczy, na prawdę było inaczej. Miałam stuprocentową pewność, że będzie tamtego dnia na boisku, więc miałam zamiar tam pójść i go spotkać, proste. Ubrałam się pośpiesznie i zeszłam do kuchni. Była sobota, mama jeszcze spała, więc śniadanie musiałam zrobić sobie sama. Po jego zjedzeniu natychmiast dopadłam drzwi wyjściowych. Założyłam buty i wyszłam z domu. Na boisku było już parę osób. Wypatrywałam go, nie byłam w stanie go zobaczyć. Nie zraziłam się tym, wiedziałam, że w końcu przyjdzie. Weszłam na boisku, usiadłam na ławce i patrzyłam, jak chłopaki grają w piłkę. Zapraszali mnie do gry, lecz odmawiałam. Chciałam wyglądać naturalnie, gdy on przyjdzie na boisko. Czekałam dość długo, w między czasie jednak zdecydowałam się pograć z chłopakami. Musiałam jakoś odstresować się. Tamten tydzień w szkole był ciężki, o ile dobrze pamiętam. W kilkunastej minucie meczu strzeliłam gola, cieszyłam się razem z drużyną. Gdy spojrzałam w stronę bramy, zauważyłam jego.


***


Od tamtego czasu nasza znajomość się zaczęła. Spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu. Rozmawialiśmy na gg, skype. Graliśmy razem w Counter Strike, którego teraz pewnie już porzucił. Powoli to przeradzało się w coś więcej.


***


Pewnego poniedziałku, tak, dokładnie pamiętam, że był to poniedziałek, poprosił mnie o spacer. Było dość późno, lecz mama o dziwo zgodziła się na moje wyjście. W końcu już blisko wakacje, coraz mniej nauki. Tak to sobie tłumaczyłam. Było jeszcze widno, gdy przechadzaliśmy się po długiej, polnej drodze. Rozmawialiśmy, wygupialiśmy się jak dzieci, kopaliśmy kamyki niczym przedszkolaki, cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Przez całą drogę zachowywaliśmy się jak para przyjaciół, od tamtej pory nasza przyjaźń się zaczęła. Czułam, że mogę powiedzieć mu wszystko. Odprowadził mnie do domu, wtedy dostałam od niego pierwszego buziaka, w policzek, było magicznie. Stał się najważniejszą osobą w moim życiu.


***


Nasze spotkania stały się rutyną. Nadeszły wakacje. Wtedy paliłam papierosy, piłam alkohol, nie przeszkadzało mu to zbytnio, a przynajmniej tak uważałam. Pewnego dnia powiedział, że się krzywdzę, że to głupie w takim wieku. Przekonał mnie, on nie palił, więc też przestałam, dla niego. Piwo - jedyne, po co sięgałam w tamtym czasie. Gdy spotykaliśmy się w trójkę - ja, on i wspólny przyjaciel, który nas ze sobą poznał, był ze mnie dumny, gdy rezygnowałam z papierosów, jakie proponował mi nasz przyaciel. Nazywał mnie dzielną. Schlebiało mi to, cały ten czas chodziłam z uśmiechem na twarzy. Nasze spacery wyglądały bajecznie. Cały dzień w szkole byłam radosna, bo wiedziałam, że wieczorem będzie czekał na mnie on, dokładnie w tym samym miejscu.


***


Po każdym wypadzie na boisko, odprowadzał mnie do domu. Pomógł mi nawet, gdy straszyły mnie jakieś dziewczyny. Powoli się w nim zakochiwałam, choć nie byłam tego w pełni świadoma. Był zawsze, pomagał zawsze, odpisywał zawsze, to było wspaniałe. Pewnego letniego już dnia, gdy odprowadzał mnie do domu, chciał odejść bez buziaka. Czułam, że to zaplanował. Zapytałam z wyrzutem, czemu go nie otrzymałam. Spytał, czy chcę. Potwierdziłam. Podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy jak zwykł to robić w ciągu naszych spacerów, musnął dłonią po moim policzku, nasze wargi zetknęły się. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, po czym spuściłam głowę. Uśmiechnął się do mnie, pożegnał i odszedł.


***


Od tamtej pory spacery wyglądały inaczej. Trzymaliśmy się za ręce, traktowaliśmy wszystko raczej poważniej. Pocałunki towarzyszyły każdemu spotkaniu. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy przez cały ten czas, dzięki niemu. Całe życie marzyłam o kimś takim. O kimś, z kim będę mogła trwać zawsze. Zachowywaliśmy się jak para, był jedyną taką osobą, na temat której plotki w zupełności mnie nie obchodziły. Nie raziła mnie opinia innych na nasz temat. Wciąż powtarzali, że 4 lata różnicy to zbyt dużo, nie zważałam na to. Kochałam go, chciałam by to odwzajemniał, tak mi się wydawało.


***


Głównym motywem naszych spacerów był zachód słońca, któremu razem się przyglądaliśmy. Po tym wszystkim jeszcze kilka miesięcy go unikałam, płakałam na widok zachodu, niedorzeczne.


***


W trakcie całej tej pieprzonej miłości miałam przyjaciela, który obecnie nadal jest moim przyjacielem. To, co od niego wtedy usłyszałam również nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Powiedział, że wszyscy wiedzą, że On, mój ideał nad ideałami, chce mnie wykorzystać. Mówił, że on sam przyznał, że chcę Cię uwieść i zostawić, bo nie jesteś jedyną. "Stwierdził, że jestes bezsensowna, ale dobrze się z Tobą spędza czas, jak nie ma kogo innego pod ręką". Te wszystkie słowa normalnie by mnie zabolaly. Olałam i je, i mojego przyjaciela. Wystarczyło, że On się wszystkiego wyparł, to mi w zupełności wystarczało.


***


Zaczęły się schodki. Miałam doła w domu, rzadziej się spotykaliśmy, podłapałam żyletkę. To była najbardziej nierozsądna decyzja mojego życia. Kurwa, pieprzona idiotka ze mnie.


***


" I znów te przybarwione krwią ślady "


***


Letniego wieczoru pisaliśmy na gg, zaczęło się, że jestem niegrzeczna, bo sięgnęłam po papierosa. Oczywiście w żartach. Powiedział, żebym go nie denerwowała, bo mnie złapie i nie puści. " W takim razie, chcę Cię zdenerwować ". Stwierdził, że mi się nie uda. Napisałam mu to zdanie, które zawarłam wyżej. " I znów te przybarwione krwią ślady ".


***


Cisza.


***


Pisałam, dzwoniłam, nie odpisywał. Jedyne słowa, które najprawdopodobniej kierował do mnie, były zawarte w jego opisie. " Nie, nie odezwę się. To już koniec. "


***


Płakałam tygodniami, przyjaciółka mówiła, że jest skurwysynem. Cholernie go kochałam, nie chciałam, żeby to tak się potoczyło. Pisałam, że to bzdura, że żartowałam, żeby wrócił. Ta strata była nie do zniesienia. Żyletka zadziałała jeszcze raz, ostatni raz.


***


Pewnego dnia zaczepił mnie jego cioteczny brat. Wyjaśnił mi wszystko. Okazało się, że to, co mówił mój przyjaciel było prawdą. Chciał mnie wykorzystać. " Powiedział, że jesteś idiotką, że miał dosyć Ciebie, bo odpierdalałaś jakies komedie, z tyi śladami. Psychopatka ". Odwróciłam się, miałam blisko do domu, biegłam. Nie chciałam myśleć, żałowałam kurwa, że nie da się wyłączyć myślenia.


***


Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie powiedziałam, że Go kocham. Teraz jestem kurwa z tego dumna !


***


Epilog


Od roku nie mamy ze sobą kontaktu. Tamtego wieczoru, gdy wygłupiłam się pisząc te słowa, nasz kontakt się urwał. Było wiele dni, które były wyjątkowe, dzięki niemu. Mam wiele zdjęć, na których jest on. Tylko jedno, na którym jesteśmy razem. Nie usunę ich. Skoro postanowilam się poddać, nie wymazywać tego z pamięci, to mogę przecież patrzeć na te zdjęcia, pamiętać. Jedyne co wiem, to to, że chodzi do szkoły oddalonej od mojej o 6 km i ma dziewczynę. Od roku nie widziałam go ani razu. Chciałabym go zobaczyć, porozmawiać. Trudno, że bolałby. Przecież przyzwyczaiłam się do bólu.


Z podpisem, autorka. Przedstawiona powyżej sytuacja nie jest wymyślona, a ten sukinys żyje i ma się dobrze ze swoją dziewczyną.